STGU do Andrzeja Pągowskiego: „psuje Pan wizerunek branży”
W skrócie można powiedzieć, że Stowarzyszenie twórców Grafiki Użytkowej zaapelowało do Pągowskiego aby… nie projektował więcej logo, bo się na tym niespecjalnie zna. Cytat: „od dłuższego czasu wykorzystuje Pan nazwisko wyrobione na plakatach – do sprzedawania identyfikacji wizualnych, w których, delikatnie rzecz ujmując, nie jest Pan specjalistą…”
Poniżej cytujemy w całości list otwarty STGU do Andrzeja Pągowskiego, podpisując się pod nim w całej rozciągłości:
List otwarty
Panie Andrzeju Pągowski,
w grudniu 2022 zrobiło się głośno o Pańskim projekcie dla Polskiego Związku Łowieckiego. Twórca podejmujący się pracy dla takiej organizacji musi się liczyć z kontrowersjami, nic więc dziwnego że projekt dla PZŁ znalazł się pod – nomen omen – ostrzałem środowiska projektowego i wzbudził gorące dyskusje. Z tego wynikła rzecz, która nas, jako stowarzyszenie i jako projektantów, mocno ubodła.
Polski Związek Łowiecki z dumą zakomunikował nowe logo na swoim FP: „Przedstawiamy Wam nowoczesną identyfikację wizualną przygotowaną specjalnie na obchody 100-lecia Polskiego Związku Łowieckiego. Autorem jest Andrzej Pągowski wybitny polski artysta grafik, jeden z twórców Polskiej Szkoły Plakatu, wielokrotnie nagradzany w Polsce i na świecie za swoją twórczość, znany ze współpracy z Andrzejem Wajdą czy Krzysztofem Kieślowskim. Jego prace można podziwiać m.in. w nowojorskim MoMA The Museum of Modern Art czy madryckim Círculo de Bellas Artes.”
Treść jest naszym zdaniem jednoznaczna: „Zleciliśmy stworzenie naszego znaku uznanemu, wybitnemu artyście, jego nazwisko gwarantuje autorski projekt, jakość i oryginalność”. O tym samym zapewnia Pan również na stronie internetowej swojego studia: „Do każdego zlecenia podchodzimy indywidualnie. Nasze projekty są szyte na miarę, nie powielamy stereotypowych rozwiązań”. Co Pański klient otrzymał? Dość przeciętny projekt, poskładany z gotowych elementów, też zaledwie poprawnych. Z tego co okazało się dalej – jedynie podpisany Pańskim nazwiskiem, bo zaprojektował go ktoś inny, korzystając z elementów narysowanych przez jeszcze kogoś innego.
„PZŁ-Gate” trafiło do mediów. Najpierw pojawił się artykuł na blogu „Design Alley”, potem w Gazecie Wyborczej, mogliśmy też poznać Pańskie stanowisko: “Przy pracy skorzystaliśmy – jak robi to większość agencji projektowych – z płatnych zasobów (…) Jest to stała, regularnie wykorzystywana praktyka, którą stosuje większość firm projektowych”
Nie wiemy, o jakich firmach projektowych Pan tu mówi, bo w tych, które znamy i szanujemy – nie praktykuje się sprzedawania z marżą logo ze stocków, za to wiele wysiłku wkłada w to, żeby dostarczyć rozwiązania oryginalne i możliwie niepowtarzalne. Oczywiście, nie sposób nie korzystać z gotowych rozwiązań, ale NIE na poziomie koncepcji identyfikacji wizualnej i jej sedna: znaku, zwłaszcza gdy się ma renomę „wybitnego artysty”.
Skąd poruszenie wśród nas jako projektantów? Bo dewaluując takimi działaniami siebie, dewaluuje Pan nasz zawód. Jego istotą jest poszukiwanie oryginalnych rozwiązań, za to bierzemy od klientów pieniądze, na tym wyrabiamy sobie renomę. Twierdzenie że robienie projektów z „gotowców” to „normalna i powszechnie przyjęta praktyka”, zwłaszcza w ustach twórcy o tak rozpoznawalnym nazwisku, uderza w naszą profesję i jej wartości, a czasu i wysiłku który poświęcimy teraz na tłumaczenie klientom, że to nieprawda – nikt nam nie zwróci.
Dla dobra polskiego designu – prosimy o więcej autorefleksji.
Dodaj komentarz